Poza tym to mamy święta tak w ogóle. Dziwne. Tych akurat nigdy nie "czuję". Są takie, hm... sama nie umiem określić.
W środę znowu do szkoły. Ostatni dzień nauki, bo w czwartek dni otwarte, piątek - zakończenie. Przeżyjemy... :) nie chcę tu znowu o maturze wspominać, bo już mnie irytuje ten temat. Ale z jednego się cieszę - mam w końcu prezentację! Dupna bo dupna, ale jest i to się liczy. Byle dotrwać do 23-go, czyli ostatniej matury. Damy radę! Bo w końcu mam cel, do którego dążę, w sumie nie sama. Nie mogę się już tego doczekać. Co prawda przez to posypie się kilka "przyziemnych" spraw, ale trudno... coś kosztem czegoś. Nie chcę już więcej narzekać.
Na koniec wrzucę jakieś zdjęcie, z środy bodajże, czyli wypadu na rolki. Mówiąc jaśniej: ja na rolkach, A. na rowerku :-)
Do "usłyszenia" (-;
i jak zawsze z telefonem w ręku ^^ :D
OdpowiedzUsuń