czwartek, 14 kwietnia 2011

Dobija mnie aktualna sytuacja.
Do matury pozostało niewiele dni. I ogarnia mnie coraz większe lenistwo. Wiem, że muszę zrobić masę rzeczy, że nie da się ich zostawić na później, a mimo to dalej ich nie robię. Kompletnie brakuje mi motywacji. Do tego nie cieszy mnie fakt, że już 29.04 kończę szkołę. Dziwnie będzie wstać rano nie musząc zbierać się do szkoły, jechać rowerkiem na przystanek... Kiedy to wszystko minęło? Kończy się ta błoga sielanka, zaczyna robić się poważnie... Nie chcę tego. Mimo, że strasznie narzekałam na tę szkołę to nie chcę z niej odchodzić. Przyzwyczaiłam się do tych obowiązków, "nauki". Ciężko będzie się z tym rozstać. Tak samo jak i z innymi rzeczami, za którymi dalej tęsknie, mimo że skończyły się już "wieki" temu. Zbyt łatwo przywiązuję się do wielu rzeczy i jestem aż za bardzo sentymentalna. Tak myślę. Teraz będę non stop narzekać i ubolewać nad końcem szkoły. Chociaż nie zawsze było kolorowo, zaliczam ten czas do tych pozytywnych. Aż mi głupio tak pisać! Ja? Już kończę szkołę? JA?! Kto by pomyślał... jak ten czas szybko leci. A ja dalej czuję się jak głupi "dzieciak", nie mogę się przestawić na obecną sytuację. To dla mnie trochę za dużo...

Przy okazji dalej nie mogę poradzić sobie z pewną sprawą. Irytuje mnie to, że przez jedną osobę i jedną sytuację wszystko się tak potoczyło. Szkoda, naprawdę. Ale to także i moja wina, sama mogłam coś zrobić, zdziałać, żeby było inaczej. Ale cóż, człowiek głupi i nie myśli o tym, co będzie kiedyś. Myśli, że wszystko się "jakoś ułoży". Niestety nie. Muszę uważać na słowa, zachowanie, by nie powtórzyć jeszcze raz tego błędu. Szkoda, że aktualnego nie da się naprawić. Bynajmniej nie mam na tyle odwagi a przeżałować tego nie potrafię. I kto mnie zrozumie? Chyba nikt. Bo sama siebie czasami nie rozumiem. O co mi właściwie chodzi?

Czekam tylko niecierpliwie na lipiec. Niewiele zostało... i to mnie cieszy. Bardzo. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz